Wspomnienia z dzieciństwa i pierwsze zetknięcie z sacrum
Kiedy byłem chłopcem, często odwiedzałem stary kościół w mojej małej wiosce. Pamiętam, jak fascynowały mnie te kamienne łuki, witraże pełne kolorów i zapach kadzidła, który unosił się w powietrzu. To była przestrzeń, gdzie czułem się jak w innym wymiarze – pełna tajemnic, duchowości i nieuchwytnego piękna. Nigdy nie pomyślałbym wtedy, że wiele z tych miejsc, które tak mocno zapadły mi w pamięć, mogą kiedyś zostać odtworzone cyfrowo, a ich „dusza” – zachowana w postaci setek tysięcy pikseli.
Technologia w służbie zachowania dziedzictwa
W latach 2010-2015, kiedy zacząłem poważnie interesować się digitalizacją zabytków, technologia jeszcze nie była tak dostępna jak dziś. Pierwszy raz miałem okazję pracować z laserowym skanerem 3D Leica Z5X podczas konserwacji kościoła św. Anny w Krakowie. To był moment, kiedy zrozumiałem, że skanowanie to nie tylko narzędzie, ale prawdziwy most między przeszłością a przyszłością. Laserowe skanery, których dokładność sięgała do milimetrów, pozwalały na odtworzenie każdego detalu – od ornamentów na ołtarzu po drobne kamienne rzeźby na fasadzie.
Fotogrametria – tania i skuteczna alternatywa?
Choć skanery laserowe robiły swoje, ich koszt i skomplikowana obsługa sprawiały, że nie każdy projekt mógł mieć szczęście do takiej technologii. Na szczęście pojawiła się fotogrametria – technika, która zrewolucjonizowała mój sposób pracy. Wystarczyło zrobić setki zdjęć z różnych kątów, a następnie za pomocą specjalnego oprogramowania, takiego jak Agisoft Metashape, wyprodukować trójwymiarowy model. I co ważne – można to zrobić na własnym laptopie i z prostym aparatem cyfrowym. Ta technologia okazała się nieoceniona na przykład podczas digitalizacji wiejskiego, zaniedbanego kościółka w Małopolsce, gdzie dostęp do specjalistycznego sprzętu był ograniczony.
Modelowanie 3D – od chmury do duszy
Oczywiście, sam skan to dopiero początek. Kluczowe jest przetwarzanie chmury punktów na pełnoprawny model 3D. W tym celu korzystam z programów takich jak CloudCompare czy MeshLab. To właśnie one pozwalają na wyczyszczenie danych, usunięcie szumów i wypełnienie ewentualnych luk. Przypomina to trochę pracę rzeźbiarza, który z nieforemnego bloku kamienia wydobywa kształt. Czasem podczas tego procesu odkrywałem ukryte detale – na przykład fragmenty rzeźb, które ktoś kiedyś zakrył pod warstwą nowoczesnej farby albo zatarł z powodu zaniedbania.
Wirtualne sanktuarium – czy piksele mogą dotknąć duszy?
Wirtualne zwiedzanie to temat, który budzi wiele emocji. Wyobraź sobie, że możesz wejść do odtworzonego kościoła w dowolnym miejscu na świecie, bez konieczności podróży. Wystarczy okulary VR, komputer i odrobina wyobraźni. Jednak czy to zastąpi autentyczne doświadczenie? Czy piksele mogą oddać zapach kadzidła, chłód kamienia albo dźwięk organów? Odpowiedź nie jest jednoznaczna. Dla mnie, jako konserwatora, digitalizacja to narzędzie do ochrony i popularyzacji dziedzictwa, ale nie zamiennik duchowych przeżyć. To raczej cyfrowa kopia, która może ocalić od zapomnienia coś, co z czasem ulega zniszczeniu.
Techniczne wyzwania i anegdoty z pracy
Praca przy digitalizacji kościoła nigdy nie była wolna od problemów. Na przykład podczas skanowania gotyckiej wieży w jednym z kościołów w Małopolsce, dron utknął na jej szczycie – a ja z nerwami na krawędzi, próbując go wydostać. Innym razem, podczas kalibracji skanera w ciemnym, zakrzywionym wnętrzu, musiałem użyć specjalnych lamp, bo automatyczna kalibracja zawodziła w cieniu. Takie sytuacje uczą pokory, ale też pokazują, jak ważne jest doświadczenie i cierpliwość. Z każdym projektem czuję, że moje umiejętności rosną, a technologia – choć czasem irytująca – staje się moim sprzymierzeńcem.
Zmiany w branży i przyszłość digitalizacji dziedzictwa
Na przestrzeni ostatnich lat, dostępność skanerów 3D oraz rozwój fotogrametrii zrobiły ogromny krok naprzód. Dziś można kupić poręczny skaner ręczny za kilka tysięcy złotych, który pozwala na szybkie i dokładne digitalizacje. Coraz popularniejsze staje się też wykorzystanie dronów – na przykład do skanowania trudno dostępnych elewacji czy wysokich wież. Wirtualna rzeczywistość, rozszerzona rzeczywistość – to wszystko sprawia, że dziedzictwo kulturowe staje się bardziej dostępne i zrozumiałe dla każdego. Jednak czy to nie jest tylko kolejny etap w naszej cyfrowej ewolucji, czy może prawdziwa rewolucja? Myślę, że odpowiedź leży gdzieś pośrodku – technologia nie zastąpi emocji, ale może pomóc je zachować na dłużej.
Cyfrowa przyszłość – czy skanowanie ocali duszę architektury?
Patrząc z tej perspektywy, skanowanie 3D to jak cyfrowy ołtarz, na którym „składamy” piękno i historię. Chmura punktów staje się duchowym duchem budynków, które z czasem mogłyby inaczej zniknąć pod warstwami kurzu i zapomnienia. Czy jednak cyfrowe kopie mogą dotknąć naszej duszy? Może nie w pełni, ale mogą stanowić most do zrozumienia i szacunku dla tych miejsc. W końcu, jak mawiał mój mentor, profesor Kowalski: „Bez pamięci o przeszłości nie ma przyszłości”. A digitalizacja to narzędzie, które może tę pamięć ocalić, choć nie zastąpi duchowego doświadczenia.
Jeśli zastanawiasz się nad przyszłością wirtualnych konfesjonałów i digitalizacji zabytków, odpowiedź jest prosta: to narzędzie, które ma potencjał, ale wymaga od nas mądrego i pełnego szacunku podejścia. Bo choć piksele mogą odtworzyć kształt i teksturę, to prawdziwa dusza miejsca tkwi gdzieś głębiej – w ludziach, ich wierze i historii, którą noszą w sercu. A technologia? To tylko narzędzie, które może pomóc nam tę duszę ocalić na dłużej.